Dawno czegoś podobnego nie doświadczyłem. Ostatnio przy próbach pędzenia wina swojskiego (średnio udanego). Czyli olfaktoryczne zniechęcenie (graniczące z odrzuceniem) po zanurzeniu nosa w aromat tego oto produktu.
Śmierdzi jak jabol.
I nie oceniłbym tego aromatu jako owocowego zapachu, jak to uczynił inny bloger (http://winnapasja.blogspot.com/2011/05/winne-wtorki-vespral-gran-reserva-2005.html). Owoce czuć. To fakt, ale nuta zapachowa moim zdaniem jest bliższa raczej "wiśniowego dzbana", "porzeczki świętokrzyskiej" czy "chateau de patyk".
Nie zniechęciłem się tym jednak, i po degustacji stwierdziłem, że smakuje lepiej niż pachnie. Nie jest to z resztą wielkie pocieszenie, bo nie smakuje zachęcająco. Dominuje wiśnia i suszona śliwka. Nie najgorzej, ale u konkurentów bywa lepiej.
Nie dopiłem do końca. Przeznaczenie odnalazło w robionym właśnie bigosie, który vino ovo uratował.
Kupione w lidlu za 14,99, więc jak na możliwości sklepu, wino nie należy do najtańszych, a za niższe kwoty można kupić wina wiele bardziej wyszukane smakowo.
Butelka zamknięta korkiem, ale na prezent bym nie zaryzykował. W przeciwieństwie do innych "odkręcanych" win.
Ocena 1/10
Czy kupię ponownie? Nie.